„Oczarowanie to małe cuda powiększone przez ich znaczenie, fascynacja pochwycona w sieć baśni i wspomnień. Składa się z niewielkich, wręcz homeopatycznych dawek podziwu: śladowych ilości zachwytu, które można odnaleźć tylko wtedy, gdy ich poszukamy”. Taka intrygująca jest definicja oczarowania Katherine May, brytyjskiej pisarki, autorki książki „Oczarowanie. Jak odzyskać oczarowanie światem”.
Opisuje jakie zmiany zaszły w niej od czasów pandemii, w jaki sposób starała się szukać zachwytu codziennością, którą pamiętała z dzieciństwa. W tych najtrudniejszych chwilach zawsze ratował ją kontakt z naturą. Tym razem też postanowiła wsłuchać się w swój organizm i na nowo odkryć radość z życia. Zachęca, by być tu i teraz. Warto zastanowić się, kiedy ostatnio szliśmy i zachwycaliśmy się budzącą się do życia przyrodą, a nie tym, co widzimy w telefonie…
W codziennym biegu przemykają nam bezcenne chwile, brakuje czasu na delektowanie się tym, co proponuje świat. Na pewno opłaca się na nowo odkryć swoje oczarowania. Dostrzec niezwykłość w zwykłych sytuacjach. Być uważnym wobec siebie i otoczenia. Katherine May pociesza, że oczarowania nie można zniszczyć, że czeka ono cierpliwie, aż przypomnimy sobie, jak bardzo jest nam potrzebne. Oby tylko nie czekało zbyt długo!
Autorka podzieliła książkę na cztery części, tyle ile mamy żywiołów: ziemię, wodę, ogień, powietrze. To właśnie w nich stara się odnaleźć swój dziecięcy zachwyt. Namawia do zatrzymania się i spojrzenia na swoją codzienność z innej perspektywy. Całkowicie zgadzam się z nią jeśli chodzi o to, że zamiłowanie do spoglądania w stronę przeszłości i odnajdowania utraconych sensów budzi się w nas pod wpływem przemijającego czasu.
Dla tych którzy szukają spokoju i ukojenia w coraz bardziej zagmatwanym świecie. Cieszę się i to przeogromnie, że należę do tych osób, które uśmiechają się na widok pięknych wschodów i zachodów słońca, kwitnących kwiatów, bajecznych kształtów obłoków. Doceniam to, że mogę iść przed siebie i obserwować to, co dzieje się dookoła. Od czasu do czasu pozwalam sobie na nicnierobienie i nie mam z tego powodu absolutnie żadnych wyrzutów sumienia.
Na szczęście nigdy nie utraciłam swojego wewnętrznego dziecka i radości z małych rzeczy. Choć z intensywnością tych zachwytów bywało różnie, dziś lubię być w tym miejscu, w którym jestem. Uwielbiam obserwować dzieci. Fantastycznie potrafią zauważać te niuanse codzienności, które dla dorosłych bywają mało istotne. Mały człowiek widzi więcej, czuje więcej, potrafi zarażać swoim entuzjazmem wszystkich dookoła…
Z jednej strony książka mnie nie oczarowała (ale też nie rozczarowała!), bo nie dowiedziałam się z niej niczego odkrywczego. Z drugiej dodała skrzydeł. Uzmysłowiła mi, że jestem szczęściarą, bo wciąż potrafię zachwycić się smakiem ulubionej gorzkiej czekolady z pomarańczami, spacerem w ciszy, kwitnącymi tulipanami, śpiewem ptaków, niebem pełnym gwiazd… Na pewno przeczytam dwie pierwsze książki tej pisarki: „Przesilenie” i „Zimowanie”. Być może właśnie one mnie oczarują.
Komentarze
Ostatnio dodane
Znajdziesz mnie na Instagramie, zapraszam!