Cały czas odkrywam coś nowego. To jest fascynujące! Już same przygotowania do sesji dają mi mnóstwo radości. Poznaję ciekawych ludzi i ich niezwykłe historie, odkrywam nowe miejsca. Chciałabym, żeby te delikatne motyle towarzyszyły mi jak najdłużej. Kiedy jestem na sesji wpadam w taki stan, że nie interesuje mnie nic więcej niż to, żeby znaleźć jak najlepszy kadr. Uwielbiam ten czas, kiedy siedzę do późna, bo chcę dokończyć obróbkę zdjęć i zapominam o całym świecie. Jest coś, czego nie lubię robić. To selekcja zdjęć, trudno powybierać mi te najbardziej autentyczne, takie, które mają to coś.
Ta praca mnie uskrzydla, cieszę się, że mogę w zdjęciach zatrzymać chwile, do których ludzie będą wracać po latach. Fotografia to sztuka, która potrafi uchwycić piękno ciąży, zakochania, celebrowanego sukcesu. Wyjątkowy portret, sesje w plenerze, w miejskim zgiełku, w studiu, możliwości jest wiele… Potrafię stworzyć taką atmosferę, że nie pamięta się o obiektywie. Fantastyczny jest ten moment, kiedy dostaję informację zwrotną o tym, że fotografowane osoby są zachwycone zdjęciami. Czuję ogromną przyjemność, kiedy po jakimś czasie do mnie wracają. Albo gdy polecają mnie innym. To bardzo motywujące, kiedy klienci potrafią dokupić dwa razy więcej zdjęć niż zamawiali w pakiecie. A tak też mi się zdarza!
Pamiętam z dzieciństwa, że w domu mieliśmy jeden aparat, który bardzo mnie interesował. Już jako kilkuletnia dziewczynka ogromnie lubiłam oglądać albumy ze zdjęciami. Nie wyobrażałam sobie, by nie uwieczniać chwil z rodzinnych uroczystości czy wycieczek klasowych. Zanim zrobiłam zdjęcie musiałam zastanowić się, czy to rzeczywiście dobry kadr. Miałam aparat analogowy na kliszę i maksymalnie trzydzieści sześć zdjęć do wykorzystania. Nie mogłam cykać do woli. Wtedy jeszcze nie śniło nam się o fotografii cyfrowej. Pamiętam, jak bardzo przeżywałam, kiedy jedna klisza prześwietliła się.
Droga do bycia fotografem była u mnie dość kręta. Teraz wiem, że warto było zaryzykować i zmienić po kilkunastu latach pracę w korporacji na własną działalność. Bać się i działać! Ogromnie dużo dały mi kursy fotografii. Dowiedziałam się, czy można robić zdjęcia pod słońce, dlaczego wychodzą zbyt niebieskie albo nadmiernie czerwone. Poznałam szczegółową obsługę aparatu. Bardzo ekscytujące było omawianie tego, co tworzą światowej sławy fotografowie.
Wielką lekcję życia dostałam od mojego syna Wiktora, który przyszedł na świat jako skrajny wcześniak. Jego przedwczesne pojawienie się pięć lat temu dało mi nowe spojrzenie na życie. Nabrało ono jeszcze piękniejszych barw.
Tak! Uwielbiam brać w dłonie album ze zdjęciami, oglądać pojedyncze wywołane zdjęcia. Takie namacalne mają w sobie wielką moc. Budzą emocje, wspomnienia. Łapanie chwil i zatrzymywanie czasu w obiektywie ma w sobie niesamowitą magię. Robienie zdjęć pozwala choć trochę oswoić się z tym, że wszystko kiedyś się skończy i bardziej docenić to, co tu i teraz. Niezwykle przyjemnie jest to, że w dowolnym momencie można zajrzeć do albumu i przypomnieć sobie znajome twarze, odwiedzane miejsca, emocje, które nam wtedy towarzyszyły.
Fotografie na pewno nie przeniosą nas w czasie, ale utrwalą ułamek sekundy z życia. To bezcenne. Zdarza mi się, że kiedy jest piękny, ciepły wieczór, a ja akurat nie robię żadnych zdjęć to czuję, że coś mnie omija… Przyznaję, gdybym musiała z dnia na dzień zrezygnować z fotografowania byłoby mi trudno. Straciłabym cząstkę siebie, czegoś, co daje mi wiele przyjemności i spełnienia.
Zawsze staram się mieć oczy szeroko otwarte. Sekretem na pewno nie jest posiadanie najdroższego aparatu To nie on robi zdjęcia, tylko my. Trzeba umieć patrzeć, zauważać, czuć, rozumieć, nadawać sens obrazom. Fotografia uczy cierpliwości. Każda wykonana sesja to krok na przód. Sposób na genialne zdjęcie nie istnieje, liczy się wyczucie chwili, wrażliwość.
Magia fotografii to coś, czego nie opisze żaden poradnik. Naturalny ruch uchwycony przypadkowo obiektywem wygląda o niebo lepiej niż wystudiowana poza. Zdjęcie powinno być o czymś, mieć nastrój, fabułę. Śmieszy mnie, kiedy nieraz słyszę czy czytam, że to żadna filozofia, że to tylko cyknięcie…
Golden hours, czyli godzina po wschodzie i godzina przed zachodem to cudowny czas na robienie zdjęć. Budzące się, przygotowujące do nowego dnia miasto to jedna z najbardziej zachwycających kategorii fotografii. Światło, charakterystyczny nastrój ulic, zaułki, place jeszcze niewypełnione tysiącami turystów, po prostu dzieje się coś przepięknego! W czasie urlopu zazwyczaj wstaję przed piątą i wyruszam na fotograficzne „łowy”. Uwielbiam sierpniowe popołudniowe światło. Fascynują mnie cienie.
Teraz już nie, ale kiedy urodził się Wiktor robiłam mu mnóstwo zdjęć. Pierwszy krok, pierwszy ząb, pierwszy uśmiech… To były takie momenty, które chciałoby się zawsze pamiętać. Lubię do nich wracać. Sto lat temu ludzie byli uwieczniani na kliszy kilka razy w życiu, a teraz kiedy tylko mają ochotę. Cyfrowe zdjęcia giną gdzieś na kartach SD czy przez jedno błędne kliknięcie myszką. W komputerach mamy tysiące, najczęściej nieposegregowanych zdjęć. Chyba uspokaja nas ta świadomość, że one są. Prawda jest taka, że często do nich nie wracamy, bo już pstrykamy kolejne. To co było dla mnie bardzo istotne na kursie fotografii to to, by wiedzieć, po co chcę zrobić dane zdjęcie. Fotografia to świetne pole dla wyobraźni.
Pamiętam, jak w ubiegłym roku jechaliśmy nad Bałtyk, po drodze zachwyciły mnie pola gryki. To był tak cudowny widok, od razu miałam ochotę wysiąść z samochodu i zrobić sesję w tak niezwykłym plenerze. Mam nadzieję, że taka jeszcze przede mną!
Oczywiście cały czas chcę rozwijać swój warsztat. Przez wiele lat eksperymentowałam, poszukując swojego stylu. Uwielbiam naturalne, pełne słońca zdjęcia, które najcudowniej oddają prawdziwe emocje. Chciałabym mieć jak najwięcej sesji lifestylowych. Ogromnie cieszą mnie takie niecodzienne, jak rodzinna na plaży nad Wisłą: rodzice i ośmioro dzieci. Są niesamowitym wyzwaniem! Marzy mi się więcej sesji noworodkowych. Możliwość uwiecznienia pierwszych godzin życia dziecka to ogromne wzruszenie.
W każdym zdjęciu czy historii opowiedzianej reportażem zostawiam cząstkę siebie. Chcę zapisać najpiękniejsze chwile. Bezcenne wspomnienia. Ich czar. Dostrzegam to, czego fotografowane osoby beze mnie by nie zobaczyły. Szczere uśmiechy, drobne gesty, czułe spojrzenia to pozornie niezauważalne szczegóły, do których po latach wraca się z sentymentem. Za szybko umknęła mi ubiegłoroczna jesień. W tym roku chciałabym „wyczarować” kilka sesji w złocistych liściach. W najbliższym czasie czeka mnie kilkanaście sesji świątecznych. Dzięki mojej pracy zdecydowanie więcej się uśmiecham, jeszcze bardziej doceniam codzienność. Łapanie ułamków sekund okiem aparatu to dla mnie wielka przyjemność!
Serdecznie zapraszam na www.alinaniewiadomska.pl, tam możecie przekonać się, że Ala jest mistrzynią zatrzymywania ulotności chwil.
Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Aliny Niewiadomskiej.
Komentarze
Ostatnio dodane
Znajdziesz mnie na Instagramie, zapraszam!