„Cztery tysiące tygodni” to książka lekko filozoficzna, pełna przypisów, odwołań, przykładów. Może zmienić sposób myślenia o czasie. Bardzo podoba mi się jej motto: „Przestań próbować robić wszystko i zajmij się tym, co się liczy”. W sumie proste, ale życie jest życiem. Czas ucieka…
Autor, który nazywa siebie maniakiem produktywności, radzi, jak zająć się kilkoma sprawami, które są dla nas istotne. Podpowiada, jak pogodzić się z niemożliwością przeżycia wszystkiego i jak poradzić sobie z nieuniknionym poczuciem straty. Zachęca do mądrej prokrastynacji. Po co marnować czas na bezsensowną szarpaninę z codziennością i żyć w nieustającym poczuciu, że powinniśmy robić więcej i więcej? Lepiej odpuścić i skupić się na tym, co naprawdę ważne. Na tym, co się da zrealizować, a nie na tym, co jest niemożliwe.
Dlaczego taki tytuł tej książki? Cztery tysiące tygodni to czas jaki dostaje człowiek żyjący 85 lat. Taki prezent, który ma swoją datę ważności. Niektórzy mają tych tygodni mniej, inni więcej. Jedno jest pewne: warto ten czas przeżyć jak najlepiej. A jak to zazwyczaj wygląda? Żyjemy ciągle na okresie próbnym, wciąż czekając na to, co zdarzy się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Deadline goni deadline… Brakuje czasu na życie. A ono jednak przemija, tu i teraz. A my wciąż naiwnie wierzymy, że będziemy paniami i panami naszego czasu i żyjemy w złudnym przekonaniu, że w końcu zrobimy wszystko. Ciągle martwimy się o to, jak będzie kiedyś. I przysięgamy sobie, że jak już wrócimy z urlopu albo kiedy zacznie się nowy rok to dopiero zaczniemy żyć na dwieście procent i zrealizujemy wszystko to, co chcemy. Chyba w marzeniach…
Komentarze
Ostatnio dodane
Znajdziesz mnie na Instagramie, zapraszam!