Przede wszystkim luźniejszego podejścia do życia oraz częstszego uśmiechania się. Dzięki temu potrafię bardziej doceniać ludzi i rzeczy, które mnie otaczają. Jestem zdecydowanie bardziej cierpliwa. Jako emigrantka, często na coś czekam: na okazję, żeby kupić bilet lotniczy do Polski, aby odwiedzić rodzinę, później na wylot do Polski, następnie odliczam dni, tygodnie aż ktoś mnie odwiedzi. A to wszystko wymaga naprawdę dużej cierpliwości. Bilet na grudniowy lot do Polski kupiłam 9 miesięcy wcześniej! Dzięki przeprowadzce na drugi koniec świata uświadomiłam sobie, że jestem o wiele odważniejsza i silniejsza, niż wcześniej przypuszczałam.
To była trudna, wyczerpująca podróż. Moja córka w drodze do Polski miała pół roku, więc przez cały czas trzymałam ją w swoich ramionach. Na 14-godzinnej trasie z Australii do Dubaju nie było kojca, więc nawet nie miałam gdzie jej położyć. Mój syn był bardzo pomocny i jego zachowanie choć trochę ułatwiło mi ten niełatwy czas. W najnowszej książce: „W głąb mojej Australii”, m.in. opisuję macierzyństwo na antypodach, a także piszę o tym, jak wyglądają loty z dziećmi na trasie Polska – Australia.
Jeśli planujecie podróż lub przeprowadzkę do Australii, jesteście zainteresowani, jak się tu żyje to ta lektura jest zdecydowanie dla Was! W przyszłości chciałabym opublikować fotoksiążkę ze zdjęciami z pięknych miejsc w Krainie Kangurów. Koszty samodzielnego wydania są jednak bardzo wysokie i to marzenie muszę odłożyć na jakiś czas.
Święta w Australii są raczej obchodzone na luzie. Wypadają tu latem, więc mało kto ma ochotę przygotowywać potrawy w upałach. Piosenki o bałwanie w 40 stopniach nie mają za dużo uroku. Australijczycy organizują wspólne świętowanie przy grillu. Na stołach królują przede wszystkim potrawy na zimno: kawał mięsa, sałatka ziemniaczana i tort Pavlova. W tym czasie są letnie wakacje w szkole, więc wiele osób wyjeżdża. Bardzo się cieszę, że w tym roku zamiast na plaży i przy basenie święta spędzimy w Polsce. Liczę na śnieg!
Australijski Sylwester jest nieco inny niż w Polsce, gdyż posiadanie swoich fajerwerków w większości stanów jest zabronione. Miasta organizują swoje pokazy, które zawsze przyciągają tłumy ludzi. Niektórzy koczują już od rana, aby mieć najlepsze miejsce do oglądania.
Myślę, że niektórzy przylatując tu nie zdają sobie sprawy, jak wielki to kontynent. Australia jest około 25 razy większa od Polski, więc odległości między miejscowościami też są duże. Uważam, że wakacje w Australii warto zaplanować z wyprzedzeniem. Jeśli ktoś chce zwiedzić coś w kraju, a nie tylko tracić czas na przemieszczanie się z punktu A do B.
Co więcej, niektórzy mogą zdziwić się pogodą, bo wbrew pozorom nie zawsze jest gorąco, można nawet zmarznąć. Jednak przy odpowiednim doborze miejsca w Australii, znajdzie się słońce. Mieszkańcy antypodów chyba nie odczuwają zimna: zimą często wychodzą na dwór w puchowych kurtkach, czapkach, krótkich spodenkach i japonkach.
Od kilku lat pomagam układać plan podróży, więc jeśli ktoś potrzebuje pomocy to serdecznie zapraszam.
To kontynent odizolowany od reszty świata i ma to swoje konsekwencje: daleko i drogo do Polski. Sam przelot w jedną stronę zajmuje ponad 24 godziny, jeśli uda się kupić bilet z dobrymi przesiadkami. O wypadach do innego kraju na weekend możemy zapomnieć. Z tyloma kilometrami wiąże się brak częstych możliwości odwiedzin rodziny, przyjaciół i znajomych w Polsce. Wilgotność w Brisbane latem jakoś znoszę. Słońce parzy i jest naprawdę gorąco. Ale tego, że po wyjściu z domu lub klimatyzowanego pomieszczenia człowiek od razu się poci jakby przebiegł maraton to już nie!
Gdybyś zadała mi to pytanie kilka lat temu to z pewnością na pierwszym miejscu byłyby podróże (wciąż marzą mi się Malediwy!). Teraz priorytety się zmieniły i najbardziej cieszą mnie moje dzieci, przede wszystkim to, że są zdrowe. I to, że dorobiłam się własnego domu z pięknym ogrodem. Naprawdę jestem zadowolona z tego, co mam. Moje motto brzmi: doceniaj to, co masz i nie bierz niczego za pewnik. Idąc tym tropem staram się żyć tu i teraz. Natomiast na gorsze dni najlepiej działa na mnie aktywność fizyczna, chociażby spacer, żeby przewietrzyć głowę. Ostatnio bardzo polubiłam wodny aerobik. Przy upałach w Brisbane jest to dobre połączenie ćwiczeń z ochłodzeniem.
Tak! Użytkownicy znanego portalu społecznościowego brali udział w akcji „100 days of happiness”, czyli 100 dni szczęścia. Każda osoba miała podzielić się jedną rzeczą, wydarzeniem, czynnością, która sprawiła, że tego dnia czuła się szczęśliwa. Eksperyment tak mi się spodobał, że dziennik prowadziłam ponad rok. Zapisywałam przeróżne rzeczy: od spaceru po pracy, przybywających czytelników na blogu, komplemencie od nieznajomego, kawy na mieście, ukończenia półmaratonu, wycieczki na plażę, pysznej kolacji ze znajomymi aż po kupione bilety na wymarzone wakacje do Polski.
Wokół nas jest tyle piękna. Niestety często o tym zapominamy, próbujemy dorównać innym, zupełnie nie doceniając tego, co mamy. Zdałam sobie sprawę, że szczęście zależy od mojej perspektywy na życie. W końcu najszczęśliwsi ludzie na świecie wcale nie mają wszystkiego, co najlepsze, oni po prostu tworzą wszystko, co najlepsze.
Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Karoliny Balewskiej.
Komentarze
Ostatnio dodane
Znajdziesz mnie na Instagramie, zapraszam!