Malowanie zawsze dodawało kolorów mojemu życiu. Od kiedy tylko pamiętam, lubiłam otaczać się sztuką i od dziecka zajmowała ona w moim życiu wyjątkowe miejsce. W kręgu moich zainteresowań znajdowała się też poezja, teatr, opera i moda. W czasach szkolnych brałam udział w wielu konkursach plastycznych z dobrymi wynikami. Sporo też szkicowałam i rysowałam dla siebie. Najczęściej wykorzystywałam do tego ołówki, pastele olejne, rzadziej farby. Próbowałam nawet kopiować prace znanych artystów, takich jak Wyspiański, Degas czy van Gogh. Inspirowałam się twórczością sławnych malarzy, ich obrazami zamieszczonymi w albumach ze sztuką. To mnie bardzo pociągało.
Zamiłowanie do malarstwa na pewno mam po mojej Mamie, która odeszła od nas w zeszłym roku. Była z zawodu nauczycielką. Skończyła studia w zakresie nauk ścisłych, a także studium plastyczne dla nauczycieli. W najbliższym otoczeniu brakuje mi kontaktu z osobami z artystyczną duszą. W czasach, gdy byłam młodsza i wyjeżdżałam na wakacje uwielbiałam podglądać ulicznych malarzy tworzących portrety na zamówienie. Podziwiałam ich umiejętności, technikę, to z jaką wiernością oddają podobieństwo rysowanych postaci. Już wtedy lubiłam chodzić na wystawy, wernisaże do muzeów. Do tej pory właśnie tak najchętniej spędzam wolny czas. Zawsze fascynowało mnie to, że za pomocą oka i dłoni, czyli wzroku i ruchu ręki oraz odpowiedniego narzędzia można przenieść techniką bardzo analogową obraz, który widzimy. Dokonać jego interpretacji albo namalować coś z wyobraźni.
Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim. Okres ten znosiłam dość ciężko, podobnie jak zmagania z chorobą przewlekłą, która mnie wtedy dotknęła i niestety pozostanie ze mną już na zawsze. Później doszedł do tego niełatwy czas pandemii. Potrzebowałam odskoczni, chciałam mieć coś swojego. Coś, co będzie mnie określać, czego nie musiałabym się uczyć od podstaw (chociaż jestem totalnym samoukiem!) a mogłabym wykonywać w domu. Profil https://www.instagram.com/zmalowanekartki/ pozwolił mi na zaprezentowanie moich malunków w przestrzeni internetowej.
Przestałam tworzyć tylko do szuflady. Zaczęłam brać udział w wyzwaniach, konkursach. To było bardzo miłe uczucie, gdy znalazłam pierwszych odbiorców moich prac albo gdy ktoś pozytywnie skomentował to, co tworzę. Byłam ogromnie zadowolona, kiedy udawało mi się sprzedać pierwsze kartki, później obrazy, otrzymać większe zamówienia i uznanie klientów. Kilku stałych wraca co jakiś czas po moje prace, składają także zamówienia na konkretne realizacje. Są to osoby nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. Moje kartki i obrazy zawędrowały m.in. do Anglii, Irlandii, Francji, Litwy, USA.
Cieszę się, że moje obrazy z Fridą lub personalizowane prace na zamówienie dekorują ściany domu klientki w Irlandii, a jedne z pierwszych akwarelowych delikatnych kartek z kwiatami trafiły do butiku vintage w Anglii. Dużo obrazów i obrazków sprzedanych w kraju, zdobi wnętrza domów i mieszkań. Są także w gabinetach kosmetycznych i stomatologicznych. Instagram dał mi możliwość poznania ciekawych osób z których część stała się moimi klientami. Zaprezentowałam się jako twórca, nie tylko przez obrazy, ale również przez pisane teksty czy nagrywane stories. Kolejnym krokiem było wystawianie moich prac podczas wydarzenia Bazar 26 Poznań, które odbywało się cyklicznie co miesiąc od wiosny do końca zimy. Po raz pierwszy wzięłam w nim udział w lipcu 2022 r. Była to dla mnie pierwsza możliwość pokazania mojej twórczości w przestrzeni miejskiej na żywo. Marzę o wystawianiu swoich prac w poznańskich domach kultury.
To bardzo ciekawe pytanie. Kiedyś się nad tym zastanawiałam, teraz zdecydowałam się sprawdzić to głównie na podstawie dokumentacji zdjęciowej. Oczywiście w przybliżeniu, bo dokładnie nie da się tego policzyć. Niektóre obrazy nie były na sprzedaż, zdobią moje mieszkanie lub zostawiłam sobie na pamiątkę, bo mają dla mnie wartość sentymentalną. Były też egzemplarze, które się już wyprzedały, do których nie wracałam, a w dodatku nie wszystko było publikowane na Instagramie. Zdarza mi się malować pojedyncze sztuki na zamówienia indywidualne lub coś personalizowanego w dość ekspresowym tempie.
Podczas swojej działalności namalowałam około 150 obrazów (nie liczę tych z czasów szkolnych czy studenckich, które powstały na mój użytek lub stanowiły próby malarskie). Większość to formaty A4 typu akwarela wykonane na papierze z fakturą. W tej puli znajdują się akwarelowe, abstrakcyjne portrety kobiet lub obrazy z kwiatami i kilka mniejszych A5. Jest też kilka prac formatu A3 o różnej tematyce. W mojej kolekcji jest na razie kilka obrazów na płótnie, głownie z kwiatami. Co do kartek, które namalowałam to łącznie ze wzorami świątecznymi jest to około 600 różnych propozycji. Wiele z nich czeka jeszcze na odbiorców. Podobnie jest z częścią obrazów.
W swojej kolekcji mam kilka takich obrazów. Są to przede wszystkim portrety Fridy, jeden z pierwszych namalowanych przeze mnie w formacie A4 z kwiatami we włosach oraz cykl mini portretów z postacią tej meksykańskiej malarki w formacie A5. Szczególny sentyment mam do pełnych kolorystyki abstrakcyjnych portretów kobiet. Moim ulubionym jest portret kobiety, zatytułowany „Zwyciężczyni”. Dekoruje moje mieszkanie, znalazł się w centrum kolażu ze zdjęciami wydanego przeze mnie na ten rok kalendarza. Bardzo doceniam też dwa akwarelowe portrety kobiet, które powstały jako wynik inspiracji klimatem ostatniej malarskiej filmowej wersji „Chłopów”.
Uwielbiam też moje czarno-białe grafiki, przedstawiające wnętrze kwiatu w skali makro, a także te z motylami. Ważne miejsce w moim sercu znajdują też prace tworzone na zamówienie według konkretnej wizji klienta, które często wymuszają u mnie naukę nowych rzeczy i wyjście ze strefy komfortu. Ostatnio namalowałam portret formatu A4, przedstawiający abstrakcyjną twarz kobiety, która hipnotyzuje wzrokiem.
Wzory kwiatowe we wszystkich ujęciach. Kwiaty delikatne, akwarelowe, eteryczne, ulotne i takie bardziej wyraziste nasycone kolorem. Pojedyncze, całe kompozycje i bukiety. Miałam też zamówienia, dotyczące różnych gatunków od tulipanów, maków po chabry, storczyki, konwalie. Stworzyłam całe cykle kartek, np. z piwoniami lub monsterami. Namalowałam również sporo obrazów z bukietami kwiatów w ujęciu realistycznym. Powstało też kilka abstrakcyjnych prac z kwiatami w roli głównej. Jeśli chodzi o pozostałe tematy to zdecydowany prym wiodą u mnie portrety kobiet, w tym najczęściej abstrakcyjne, nasycone kolorami, ale też te bardziej realistyczne, delikatniejsze akwarelowe.
Swoją przygodę z malowaniem portretów, może niestandardowo, ale zaczynałam od zainspirowania się właśnie wizerunkiem Fridy Kahlo. Uwielbiam tę malarkę. Jest ikoną, tworzyła ciekawe obrazy i miała niesamowity życiorys. Charakterystyczny meksykański typ urody, ostre rysy twarzy, monobrew i to, że jest przedstawiana w tylu odsłonach, sprawiło, że najłatwiej było mi zacząć od takiego wzorca. W swoich obrazach lubię stawiać na kolory. Wielokrotnie słyszałam od moich odbiorców, że kolor jest moim znakiem rozpoznawczym i to zarówno w przypadku abstrakcyjnych portretów kobiet, jak i w pracach z motywami roślinnymi. Jako ciekawostkę mogę wspomnieć, że z wykształcenia jestem biologiem i technologiem żywności. Chociaż nie wiążę już swojej przyszłości z wyuczonym zawodem, bo jestem na innym etapie życia, cały czas pamiętam, jak piękne kompozycje tworzą szczepy bakterii na szalce Petriego. Natura jest niesamowita!
Uważam, że jedno i drugie jest trudne, trzeba się tego stale uczyć, ćwiczyć wiele sposobów, technik, ale również kierować się intuicją. Życie nie jest łatwe samo w sobie i tworzenie prac malarskich do prostych nie należy. Trzeba to robić sugerując się nie tylko techniką, ale też tym jak się to czuje. Musisz mieć talent w sobie, żeby powstało coś naprawdę oryginalnego z cząstką twojej duszy. Nie jesteś w stanie się tego tylko wyuczyć. W życiu raz coś nam się udaje, innym razem nie. Drobne sukcesy przeplatają się z porażkami. Musimy pamiętać, że od nas samych bardzo często zależy, jakie kolory nadamy naszemu życiu. I tak jak je pomalujemy, tak będzie ono wyglądało.
Dla artysty zajmującego się malowaniem, udział w procesie tworzenia może pozwolić mu przetrwać ciężkie chwile. Może być sposobem terapii przez sztukę (arteterapia), gdy na papier czy płótno przelewamy swoje emocje, wrażliwość, problemy natury psychologicznej. Wreszcie, może stać się sposobem na życie, kreowanie siebie przez własny niepowtarzalny styl czy nawet umożliwić zarabianie. Malowanie może wpisać się w codzienność i mieć dla nas ogromne znaczenie w sensie naszej pasji, a nawet zapewniać nam poczucie równowagi. Wierzę, też, że za pomocą malarstwa artyści są w stanie wprowadzić do egzystencji swoich odbiorców sporą dawkę optymizmu i oderwać ich od jej szarości.
Spokój, niezmącony przykrymi wydarzeniami, akceptacja innych, miłość. Ogromnie ważne jest szczęście mojej trzyosobowej rodziny, uśmiech mojego Syna, obserwowanie jego rozwoju, tego jak się zmienia i dorasta. Sukcesy Męża. To o czym marzę to na pewno pozbycie się bólu fizycznego i innych dolegliwości związanych z moją chorobą. Czuję radość, gdy mam czas i przestrzeń na malowanie, a ostatni rok był pod tym względem trudny i obfitujący w trudne wydarzenia, zmiany, z którymi musiałam sobie poradzić. Nie poddałam się. Udało mi się zorganizować sobie kawałek pracowni w naszym nowym miejscu zamieszkania. Marzyłam o tym od dawna, było mi to potrzebne i z tego jestem bardzo uradowana. Zadowolenie odnajduję podczas przebywania w gronie najbliższych sobie. Są to takie ulotne chwile, które ubarwiają życie.
Bardzo ważne jest to, kiedy widzę u siebie postępy, odbiorcy doceniają moje prace oraz je kupują. Jestem dumna z tego, że staram się pokonywać swoje słabości, dbać o rozwój. Cieszą mnie też osiągnięcia przyjaciół i to, gdy dobrze się im wiedzie. Napawa mnie radością poznawanie nowych, ciekawych ludzi. Każdy człowiek to przecież albo dar losu albo lekcja dla nas, jakby nie było cenna. Szczęście dają mi spacery po parku, przebywanie w lesie czy wyjścia do miasta. Cieszą mnie wydarzenia kulturalne, pozytywne zmiany w Poznaniu, w którym mieszkam od 20 lat. Ponadto radość odnajduję w wyjazdach wakacyjnych nad morze czy w góry, ale również w zwyczajnych dniach, gdy mogę namalować coś bez presji, zrobić świetne zdjęcia, ugotować pyszne danie.
Tak! Multisensoryczna wystawa prac Vincenta van Gogha, którą miałam przyjemność obejrzeć na MTP w Poznaniu w połowie stycznia. Coś wspaniałego. Pokaz multimedialny z obrazami genialnego artysty w roli głównej, odpowiednio dobraną muzyką oraz fragmentami listów pisanymi przez malarza do brata Theo zachwyca. Człowiek podczas wystawy znajduje się nagle jakby w środku obrazu i to nie jednego, bo nawet kilku jednocześnie, przenosi w inny wymiar, płynie z tą wizualizacją. Wszystko zmienia się bardzo dynamicznie. Całość tworzy widowisko, w którym można się zatopić na długie godziny. Byłam wzruszona tą scenerią. Kolory, światło i rozmaitość form tworzą idealne połączenie. Jest to cenne doznanie zwłaszcza dla osoby o artystycznej duszy. Niezapomniane przeżycie estetyczne.
Van Gogh pisał w listach do Theo, że nigdy nie brał po uwagę, iż osiągnie sukces. Za życia sprzedał tylko jeden obraz, choć namalował ich prawie 900. Samotność, trudności natury psychicznej oraz skrajna bieda i odrzucenie nie ułatwiały mu tworzenia. Wspaniałe jest to, że się nie poddawał i malował. „Per aspera ad astra”, czyli przez cierpienie do sukcesu to moje ulubione motto. Uważam, że aby coś osiągnąć, trzeba włożyć w to wiele wysiłku, nic nam z nieba nie spada. Ale na pewno warto! Uwielbiam cytat Stephena Kinga z książki „Ręka mistrza”: „Sztuka to magia bez dwóch zdań, ale źródłem wszystkich dzieł sztuki, nawet tych najbardziej dziwacznych jest szara codzienność”.
Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Joanny Bogusz-Paszek.
Komentarze
Ostatnio dodane
Znajdziesz mnie na Instagramie, zapraszam!